niedziela, 13 września 2015

-10- Jestem tylko zabawką.


Bardzo dziękuję za ponad 1000 wyświetleń ^ω^ Tak bardzo nie mogłam doczekać się tej magicznej liczby *-* Jeszcze raz bardzo dziękuję i życzę miłego czytania ^^

~~~~~~~~~


   - Czyżby upadłe Anioły?- Spytał chłopak, lekko podchodząc do dziewczyny.

   - Upadłe... Anioły.- Denerys musiała to wszystko przemyśleć.- Dlaczego ukrywają skrzydła?

   Dziewczyna pomyślała o Rodricku i jego pięknych, czarnych skrzydłach. Oni pewnie też je mieli, lecz schowane. Tego właśnie nie rozumiała. Nawet ona pokazywała je od czasu do czasu, nie mówiąć nawet o możliwościach Demona. Była sama, jedna jedyna, mieszanka krwi, z której powstał potwór. Potwór, nie wiedzący co dzieję się dookoła, i to było przerażające.

  - Chcą pomóc ludziom. Nie zaufaliby im gdyby chodzili ze skrzydłami.- Odpowiedziała Lenea lekko wzdychając.

  - Ludzie nie ufają nikomu. Przecież żyłam z nimi od urodzenia, nie wiedząc, że będę ich zabijać.

  Dziewczyna odwróciła od nich głowę, a jej wzrok powędrował w lewo, w dół. Znajdowali się na dachu jakiegoś budynku, który jeszcze w miarę się trzymał. Na dole dalej się kurzyło, lecz mgła powoli opadała, ukazując wszystkie tajemnice. Tyle ciał, tyle krwi, tyle śmierci w jednym miejscu. Denerys spojrzała na Lenee zdezorientowanym wzrokiem, potem przeniosła go na chłopaka. Jego oczy mówiły jednoznacznie: "nie mieliśmy wyboru". Wtedy dziewczyna zrozumiała wszystko. Kiedy ona biła się z dziewczynką na dachu, oni zabijali. Zabijali nie czując wyrzutów. Taki jest ten świat bez uczuć i emocji, jest szary. Tak jak wszystko wokoło.

   W tej chwili Denerys nie myślała. Tak po prostu zniknęła w płomieniach, po chwili pojawiając się na dole. Kobieta, jak i chłopak, patrzyli się na nią z góry. Byli ciekawi co robi, ona również była ciekawa. Dała się ponieść, nie wiedziała dlaczego postanowiła zejść na dół lecz wiedziała, że robi dobrze. Pierwszy raz od tak dawna w końcu robiła to co należy. Chwiejnym krokiem ustała na ziemi. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle zakręciło jej się w głowie. Lecz szła dalej, dzielnie stawiając kroki po między ciałami. Było ich dużo, zbyt dużo. Anioły, Demony... ludzie. Dziewczyna przysanęła na chwilę, widząc ciało małego chłopca. To był człowiek, wiedziała to, czuła to. Kucnęła przy nim i oglądała go dokładnie. Był tylko dzieciem. Dzieckiem, które nie poczuje już smaku życia, które nie poczuje co to wolność, której nie doznała ani ona. I to była smutna prawda. Nikt z umarłych tutaj, nigdy nie poczuję co to wygrana. Wygrana dla ludzkości.

   Jedyne co czuła w tej chwili to łzy, szybko spływające jej z twarzy. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie płakać. Więc jak obiecała, tak zrobiła. Wstała i otarła wierzchem dłoni mokre od łez oczy. Wiedziała, że nie może okazać słabości. Nie tym tym razem, powiedziała w duchu. Nie tym razem.

***

   - Po co tu jesteśmy?- Spytała brunetkę nawet na nią nie patrząc.

   Dziewczyna szła przed nią, czuła lekki niepokój. Nie chciała tu wracać. Chciała uciec, ale wiedziała, że to jest lepsze wyjście.

   - Wszyscy się o ciebie martwili, Denesrys. Przecież wiesz, że jesteś nam potrzebna.- Kobieta złapała ją za ramię i odwróciła ją. Chciała spojrzeć w jej oczy. Może i wyglądały jak martwe, ale przepełnione były bólem.

   - Jestem tylko cholerną zabawką. Nawet nie wiedząc czy w dobrych rękach.- Powiedziała cicho, lecz z bólem, który poczuła Lenea.

   - Nie mów tak. Jesteś na prawdę ważna. Dzięki tobie możemy wygrać.

   - Wątpię.- Rzuciła szczerze, poczym odwróciła się na pięcie i pokierowała się w stronę drzwi.

   Dziewczyna stanęła przed mosiężnymi drzwiami, a następnie pchnęła je, nawet nie wykorzystując za dużo siły. W sali znajdowali się wszyscy, których widziała wcześniej. Tristan jak zwykle kłócił się z siostrą, a Beatrist jak zawsze próbowała ich pogodzić. Lecz jej uwagę przykuła postać stojąca na środku. To był Rodrick, poznała go po czarnych skrzydłach, które dziś wyglądały przepięknie. Nagle wszyscy zamilkli i odwrócili się w stronę Lenei i Denerys. Dziewczyna czuła na sobie ich spojrzenia. Była pełna złości, od razu wiedziała, że jest po prostu wykorzystywana. Chciała zrozumieć dlaczego, ale nie potrafiła tego zrobić. Szła wolnym krokiem i nagle poczuła, że nie jest sobą. Wszyscy to zauważyli, gdyż dziewczyna widziała to w ich spojrzeniach.

   Zazwyczaj gdy się przemieniała czuła w środku ogień, lecz nie tym razem. Teraz czuła jakąś nieznaną dotąd siłę, która buzowała w środku. Może była Aniołem, a może jeszcze kimś innym, nie wiedziała. Lecz wiedziała jak użyć tej dziwnej siły.

   Pierwszy podszedł do niej Rodrick, którego odepchnęła, kierując ręką w lewo, po czym Anioł wylądował na ścianie, mocno w nią udejrzjąc. Nie wiedziała co robi, zaczęła z podziwem przyglądać się swoim dłoniom, zatrzymując się kilka metrów przed resztą. To działa na ludzi- pomyślała- już mi się to podoba. Jej usta wykrzywiły się w nieznaczny uśmiech. Po chwili szła już w stronę Aniołów. Odetchnęła brunetkę i blondynkę od chłopaka, odpychając od siebie obie ręce i kierując je w przeciwne strony. Przed nią pozostał jedynie blondyn. Wyglądało na to, że nie był zadowolony. Jego twarz pokazywała, że był odrobinę wściekły na Denerys, która postanowiła się mu dopłacić. Podeszła do niego i odetchnęła prawą rękę do przodu. Chłopak poleciał na ścianę, pozostał na niej gdyż siła dziewczyny go tam trzymała. Dziewczyna podeszła do niego z obojętnością na twarzy. Lecz jak już znalazła się wystarczająco blisko okazała swoje niezadowolenie. Wyciągnęła ręce do przodu i przyciąga dłonie do siebie. Robiła to powoli gdyż siła, którą dysponowała zaczęła ściskać chłopakowi gardło. Na początku chciała go tylko wystraszyć, jednak gdy ściskała dłonie coraz mocniej już nie panowała nad sobą. W gruncie rzeczy podobało jej się, a na jej twarzy gościł uśmiech. Gdy myślała już, że to jego koniec, nagle ktoś odciągnął ją od chłopaka i z pośpiechem unieruchomił ją. W tym czasie blondyn upadł na ziemię. Próbował  złapać oddech, trzymając się za gardło.
Denerys zaczęła się wyrywać i krzyczeć, tak jakby ją coś opętało. Nie była sobą, to zauważył każdy. Dla jej bezpieczeństwa, jak i bezpieczeństwa innych, Rodrick trzymał ją z tyłu za nadgarstki. Denerys się poddała i upadła na ziemię płacząc. Nie wiedziała co się z nią dzieję. Nagle podeszła do niej Lenea. Kucnęła przy niej i zaczęła ją uspokajać.

   - Ej, spokojnie. Już wszystko dobrze.- Brunetka przytuliła ją do siebie, opierając jej głowę o swoje ramię.

  Oczy dziewczyny powróciły do naturalnego koloru, a skrzydła znikły. Denerys poczuła się normalnie, lecz dalej nie wiedziała co się dzieję. Po chwili spojrzała na Tristana, a jej oczy zaczęły płakać jakby bardziej. Teraz wiedziała, że jest przeklęta.




4 komentarze:

  1. Uwielbiam Twoje opowiadanie :3 pisz szybko i weny :*
    Nominowałam Cię do LBA ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ja również :3. Przepraszam za moją długą nieobecność, niedługo powracam :)

      Usuń
  2. Zapewniłaś mi kolejny cudowny wieczór, spędzony na czytaniu :D
    Mam nadzieję, że mogę Ci się zrekompensować :)
    www.paryska-kawiarnia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń