poniedziałek, 6 lipca 2015

-5- Łzy samotności.



   - Mamy przechlapane.- Powiedział chłopak odwracając się do brunetki.
   - Poinformuję Crystal.- Dziewczyna wyciągnęła krótkofalówkę i opowiedziała wszystko co się stało.

   Nagle drzwi do sali otworzyły się szybkim rucham, a do środka wpadła zdenerwowana kobieta ciągnąc za sobą ciemnego Anioła, który przyprowadził tu Denerys.

   - Rodrick.- Dziewczyna nie miała siły wstać, lecz miała jeszcze siłę podnieść na niego wzrok.

   Cała ta sytuacja była bardzo dziwna i przytłaczająca dla każdej żywej istoty będącej w pomieszczeniu. Afera wisi w powietrzu, jednak wszyscy milczą, tak jakby czekali na wyjaśnienia.

   - Nie sądziłem, że przejęła umiejętności swojej matki. Na razie ujawniła umiejętności ojca.- Anioł kucną przy dziewczynie, chciał zobaczyć czy wszystko z nią dobrze.

   Sam ją tu zaprowadził, na wezwanie Crystal, która chciała mieć kartę przetargową na wojnie. Sądziła, że mając dziewczynę ma szanse przemówić do stron konfliktu. Chciała tylko końca wojny, i właśnie nadszedł dzień w którym jest jego delikatna szansa.

    - Czemu ona jest pobita?- Rodrick zaczął sprawdzać ręce dziewczyny na których było pełno siniaków.

   Denerys była wykończona całym zdarzeniem. Czuła, że ukazanie trzeciej "strony" była złym pomysłem przez którą traci całą energię. Ale Anielica powiedziała, żeby pokazała, że nie ma w sobie tylko demona, jest również ta dobra strona. Po chwili obraz przed oczami dziewczyny zrobił się czarny, a ona upadła na podłogę mdlejąc.

   - Cholera, Tristan!- Krzyknęła rozzłoszczona blondynka podchodząc do brata.

   - Mówiłam mu aby przestał. Jeśli jej się coś stanie to będzie twoja wina.- Brunetka próbowała rozdzielić kłócące rodzeństwo zrzucając całą winę na chłopaka. W sumie miła rację, bo przecież była to jego wina.

   - Spokojnie nic jej nie będzie.- Oznajmił Rodrick biorąc Denerys na ręce, po czym wyszedł z sali. Reszta zrobiła to samo.

    ***

   -Obudziła się.
   - To teraz jej pilnuj. I spróbuj jej coś zrobić, a wylądujesz gorzej niż ona.- Zagroziła brunetka wpychając chłopaka do pokoju w którym odpoczywała Denerys.

   Dziewczyna leżała na plecach wpatrując się w sufit będąc już w lepszym stanie, chodź płynęły jej po twarzy łzy, łzy samotności, głębokiej i cierpiącej, zatracającej się w nicości . Wyglądała normalnie, poniekąd, jej Anielski wygląd szybko zmienił się na normalny. Mieli ją wyszkolić i wystawić przeciwko Aniołom i Demonom, to przynajmniej udało jej się podsłuchać. Lecz jej stan nie pozwalał jej za wiele. Czas leczy rany, mówią. Mają racje w sensie dosłownym i przenośnym.

   - Przepraszam...- Powiedział chłopak przyglądając się dziewczynie uważnie, jednak ona postanowiła mu przerwać.

   - Nie musisz przepraszać, to nie twoja wina. To wszystko moja... to wszystko co się stało to moja wina.- Dziewczyna nie wytrzymała i popłynęły jej łzy.

   - To nie twoja wina, że Cię pobiłem. To był impuls.- Chłopak podszedł do niej i usiadł obok.

   - Nie mam prawa istnieć, nie mam prawa, a żyję. Gdybyś mnie zabił to byś wyświadczył mi przysługę.

   - Nie mów tak, może to prawda, że nie powinnaś istnieć, ale jesteś na świecie. Pewnie jest do tego jakiś ważny powód.

-  Możliwe, że masz racje. Sama już nie wiem. To trochę trudne gdy dowiadujesz się, że masz matkę Anioła i ojca Demona.- Dziewczyna spojrzała na drzwi. Doszła do wniosku, że jej całe życie było jednym wielkim kłamstwem. 




5 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Dobrze piszesz. Podoba mi się :) buziak!

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz widzę, że mam kilka blogów :) dziękuję za komentarz u mnie. Zaczynamy obserwować? ;)

    OdpowiedzUsuń