niedziela, 21 czerwca 2015

-1- Powiedz, kim ty na prawdę jesteś?

  
  W mroku dnia nic nie jest zwykłego. Różne rzeczy się tu dzieją. Od zamieszek buntujących się ludzi, po wali Demonów z Aniołami. I tak jest codziennie, przez każdą sekundę giną ludzie. Młodzi, czy starzy, to nie robi różnicy. Tysiące modlitw w każą minute, przecież Bóg już dawno nas opuścił.
Płacz.
Strach.
To towarzyszy każdemu. Nikt od tego nie ucieknie. Śmierć czyha za rogiem. Tylko my możemy wybrać jak zginiemy, jak przysłużymy się Ziemi. 

   W starym budynku, prawie zawalonym, lecz dającym schron, znajduje się grupka ocalałych, która nie chce wychodzić na ulice. Toczą się tam zamieszki, słychać krzyki i płacz. Nawet Anioły zabijają, niby przez przypadek, jednak ludzie w to nie wierzą. Każda mała wojna to napad na czyjąś duszę, nawet teraz, gdy ludzie siedzą w ruinach czekając na śmierć. 

   Jednak nie wszyscy siedzą bezczynnie, są też ci co walczą. Jedną z tych osób jest Denerys, dziewczyna o nieprzeciętnym sprycie i duchowi walki. Urodziła się 4 lata przed wojna. Nie znała swoich rodziców, prawdopodobnie zginęli. Nic nie pamięta z tamtych czasów. Pamięta tylko wojnę. Pragnie pokoju, choćby wygranej wojny przez ludzi, ale czy do tego dojdzie? Nikt nie może zapewnić spokoju, nawet Anioły nie rezygnują z walki, a Demony tylko odpierają ataki, chroniąc się pomiędzy ludźmi.

   Wszystko dzieje się nagle, nikt nie zauważył chwilowej ciszy, przed burzą. Tylko Denerys wybiegła na ulicę. Usłyszała głos dziecka, raczej płacz. Głośny, przeszywający jej ciało jak strzała. Nie dający spokoju. Słyszała tylko to. Tylko to było w jej głowie, nie walki, nie mordy, lecz płacz, który powoli już cichnął.

    W tedy dziewczyna się obudziła. Leżała na ulicy, z przebitym sercem. Woku niej była kałuża krwi. Przecież została zabita, ale żyła nadal. Nie umiała tego wytłumaczyć, leżała tylko spoglądając na ponure niebo. Nad nią toczyła się bitwa. Lecz ona już chciała swoja zakończyć. Chciała zamknąć oczy. Czy prosiła o śmierć? Nie. Prosiła o wybawienie.

   Gdy otworzyła oczy widziała mrok. Głuchy mrok, który jest gorszy od tego dziennego. Nie wiedziała gdzie jest. Nie wiedziała czy w ogóle żyje. Czuła się lekka jak piórka, będąc czymś o wiele cięższym. Była człowiekiem. Nie. Była czymś o wiele gorszym.

    - Czyżby śpiąca królewna już wstała?- Spytał szyderczo młodzieniec w czapce.

   Znajdowali się w opuszczonym magazynie. W rogu stała mała lampa dająca światło, które powoli docierało do oczu dziewczyny.

   - Myślisz, że to o nią chodziło?

   Nagle zaczęła się rozmowa między mężczyzną o czarnej karnacji, a chłopakiem siedzącym obok dziewczyny. Gdy rozmowa przeniosła się w drugi kąt magazynu do związanej Denerys podeszła niska kobieta w podartej czapce, o kruczoczarnych włosach. Była już starsza, lecz dalej miała dobrą formę.

   - Już lepiej się czujesz?- Spytała siadając obok dziewczyny i delikatnie sprawdzając jej ranę.

   - Co się stało?- Szatynka z trudem wypowiedziała te słowa, jakby ktoś kierował nią i nie pozwalał za dużo się odzywać.

   - Opowiem ci później, drogie dziecko. Na razie to ty musisz coś opowiedzieć mi.

   - O co chodzi?

   - Jak długo cię szukają?- Spytała kobieta patrząc się w krwiste oczy dziewczyny.

   - Nie wiem o co ci chodzi. Kto mnie szuka?

   - Demony, Anioły, ludzie... Wszyscy cię szukają.

   - Czy zrobiłam coś złego?-  Głos Denerys nagle zadrżał, a kobieta milczała.

   - Powiedz, kim ty na prawdę jesteś?- Kobieta powiedziała prawie szeptem, nie chciała aby tą rozmowę usłyszeli inni ocaleni.

   - Jestem człowiekiem.

   - Otóż w tym jest problem, bo człowiekiem nie jesteś.- Oznajmiła kobieta powoli wstając. Po chwili wstrzyknęła coś do żył dziewczyny, aby zasnęła...



2 komentarze: