sobota, 27 czerwca 2015

-3- Krzyk żalu, rozpaczy i smutku.


   Mijały sekundy, minuty, godziny, a Denerys leżała cichutko przed resztkami magazynu. Dusiła się dymem, gdzie nie gdzie jeszcze widniał ogień, jej ogień. Dziewczyna nie była w pełni świadoma tego co zrobiła. Nie pamiętała nic co stało się w nocy. Jednak czuła, że to jej sprawka. To ona zabiła tych niewinnych ludzi, została potworem, którego nie umiała kontrolować.

   Po woli niebo jaśniało, nastał ranek, chodź nie różni się on od innych, dla niej to znak, aby uciec. Nie chciała widzieć tego co zrobiła, nie chciała mieć wyrzutów sumienia, które prędzej czy później i tak przyjdą. Chciała uciec, gdzie najdalej się dało.

   Walczyła dla ludzi, chodź nie była żadnym z nich. Walczyła, a teraz bez świadomie odbiera im nadzieję, na lepszy dzień. Czy taka właśnie jest? Zła, niewinna, odważna, bezwzględna. Jest mordercą, czego nie wybaczą jej ludzie. Już zawsze będzie miała ich krew na rękach. Już zawsze będzie potworem w ich oczach.

   Denerys nie była bezpieczna, szukają ją wszyscy. Demony i Anioły wiedzą więcej niż ona sama. Wiedzą więcej o niej. Znają prawdę. Ona też chce ją poznać. Jednak nie jest przekonana czy spotkać się ze stronami konfliktu. Na razie chce pobyć sama, w spokoju, w ciszy, której nie ma.

   Gdy była już daleko za miastem zauważyła chatkę. Małą i drewnianą. Pierwszą jaj myślą było, aby wejść, jednak coś kazało jej zostać na zewnątrz. Bała się, że może ją podpalić, że ją znajdą. Stała tak jeszcze kilka minut i zapukała do drzwi. Chatka najwidoczniej była opuszczona, gdyż nikt nie otworzył drzwi. Nagle spod dłoni dziewczyny zrodziły się płomienie. Próbowała jej jakoś zahamować, zdusić ogień, lecz nadaremnie. 

   Odsunęła się szybkim krokiem od chatki i stała na drodze. Drodze, która prowadziła do lasu. Miała trudny wybór. Tułać się, czy wrócić do miasta, w którym trwają walki i zamieszki. Nie chciała nigdzie iść. Chciała zostać. Zrezygnowana upadła na kolana i zaczęła krzyczeć. Był to krzyk żalu, rozpaczy i smutku. Chciała być człowiekiem, chciała tylko walczyć. Nie była gotowa na takie ryzyko.

   Gdy klęczała na drodze chmury zrobiły się jeszcze bardziej ponure i całkiem szare. Nagle zaczęło padać. Płomienie w dłoniach dziewczyny zgasły pozostawiając mały dymek. Była mokra, lecz nie chciała się schować. W głębi duszy wiedziała, że tego potrzebuje. Oczyszczenia ze wszystkich win. Z tego co zrobiła. To było jej zbawieniem. Zbawieniem był deszcz.

   W oddali Denerys ujrzała grupkę ludzi. Szli w jej stronę, pewnie ją zauważyli. Nie chciała ich spotkać. Nie chciała nikogo zabić. Modliła się do Boga, który ją opuścił. Miała małą nadzieję, cichutką, pokorną. Czekała na łud szczęścia, którego nie otrzyma...






4 komentarze:

  1. Tak świetnie wymyślasz tytuły ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka mała rada co do bloga, tu masz jak zmienić godziny.
    http://blogopasja.blogspot.com/2014/09/jak-zmienic-date-i-godzine-na-blogu.html

    OdpowiedzUsuń