Środek, który kobieta wstrzyknęła do żył dziewczyny nie był skuteczny. Wcale nie zasnęła, czuła tylko ból.
Martwy ból,
który ukazuje śmierć. Lecz nie dziś.
To nie może być dziś, chociaż pragnęła by tego Denerys. Z jej ciałem nie było najlepiej. Ten ból nie dawał jej spokoju. Lecz to nie było wywołane zastrzykiem. Dziewczyna nie wiedziała, że kryje w sobie różne oblicza. Czas pokazać je ludziom, czas pokazać kim jest się na prawdę.
Ból, który po chwili ustał.
Strach, który znikł.
Podekscytowanie, które wzrosło.
Ogień. Tak, to czuła dziewczyna. Czuła, że jej ciało płonie, lecz to uczucie zalicza do najmilszych. Była wolna, nie w sensie fizycznym, gdyż była związana, była wolna, tak po prostu. Lecz za wolność płaci się dużą cenę.
Jej ręce jakby płonęły. Sznury podpalone zwęgliły się i nie pozostał po nich ślad. Denerys jednak dalej siedziała pod ścianą, obserwując śpiących ocalonych. Byli spokojni, niewinni, a ona szalała z emocji wypełniających jej ciało.
Jej źrenice się powiększyły zmieniając barwę na czarną, a jej włosy przemieniły się w płomienie. Teraz widziała już dobrze. Teraz mogła już dać upust emocjom. Wstała powoli opierając się o ścianę. W dotyku czuła ciepło, które rosło, a na ścianie widniały małe płomyki, powiększające się z każdą małą myślą dziewczyny.
Stała w miejscu przez moment, obserwując nietypowe zdarzenie. Gdy oderwała dłoń od ściany dalej widoczne były płomienie, które powiększały się zajmując coraz większy obszar. Uczucie, które doświadczyła Denerys było niesamowite, czuła, że może kontrolować coś, co tak naprawdę jest przeciwko niej. To właśnie była wolność.
Wolność w postaci ognia.
Nagle przebudzili się ludzie, którzy początkowo nie wiedzieli co się dzieję. Jakby ta cała sytuacja do nich nie dochodziła, a obraz ognistej dziewczyny był obcy. Większość z nich krzyczała i panikowała. Słychać było szyderstwo w ich głosie. Diablica! Tak właśnie ją nazywali, lecz ona już stała przed magazynem, obserwując widok płonącego budynku. Ogień trawił wszystko w zabójczym tempie. Słychać było krzyk ludzi, ich cichutkie łkanie. Gdy wszyscy już spłonęli dziewczyna czuła radość, wiedziała już jakie ma możliwości.
Gdy przyglądała się płomieniom ktoś zaszedł ją od tyłu. Poczuła ukucie, mały ból, który przeszył jej już wiotkie ciało. Po chwili już leżała na ziemi, nie płonąc, tak jakby miała za chwile umrzeć, ale żyła, cichutko krwawiąc...
Super jak się już spodziewałam ;)
OdpowiedzUsuńBardzooo dziękuję ;)
UsuńMasz jakiegoś bloga? Bo z chęcią przeczytałabym coś twojego :3
Na razie nie, ale pracuje nad nim ;)
UsuńJak już będziesz miała to mnie poinformuj. Będę twoją pierwszą czytelniczką :D
UsuńJeżeli tak BARDOOO chcesz poczytać poje wypociny proszę o to link, znajdzie się on również na opowi.pl
Usuńhttp://szkarlatny-atrament.blogspot.com